STOWARZYSZENIE SIEMONIA - PRZESZŁOŚĆ TERAŹNIEJSZOŚĆ PRZYSZŁOŚĆ

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Ludzkie losy

LUDZKIE LOSY - HISTORIE PRAWDZIWE


Potrzebujemy wiedzy o ludziach, którzy odeszli, wiedzy o tym, jak żyli i wiedzy - o miejscu, gdzie żyli.

Świadomość tego, kim byli nasi przodkowie buduje w nas wszystkich, a w młodym pokoleniu szczególnie, więź z miejscem urodzenia i ludźmi w tym miejscu żyjącymi. Poznawajmy więc prawdę o  losach ludzi, uwikłanych w świecie, który nierzadko zagrażał ich istnieniu, o ich tragediach, słabościach, ale także o moralnej sile i dobroci, które przecież drzemią w każdym z nas, chociaż czasem bywają głęboko ukryte.

Opisujmy historie naszych rodzin, znajomych itd. Na tej stronie chcemy to Państwu umożliwić.

Z całą pewnością pozwoli to, stworzyć wspólnotę lokalną w pełnym tego słowa znaczeniu. Wspólnotę tych, którzy żyją obecnie i pokoleń, które odeszły.

Uszanujmy tradycje i zwyczaje naszych przodków, co więcej -  poznajmy je bliżej - może dzięki temu, łatwiej będzie nam pokochać swoją małą Ojczyznę i stworzyć prawdziwe więzi międzysąsiedzkie czy dobre międzypokoleniowe relacje. Niech te publikowane tu materiały staną się podłożem kulturowym tej więzi.


Zachęcamy do spisywania historii dziejów rodzinnych i przesłania ich do nas (poprzez zakładkę "Kontakt z nami").

Z przyjemnością opublikujemy je na naszej stronie. Mile widziane zdjęcia i inne ciekawe materiały.

 

 

Zapraszamy do współpracy!



Drukuj PDF

Kolejna prawdziwa historia ....


Historia polskiego żołnierza, żołnierza - tułacza, Pana WŁADYSŁAWA  KAŃTOCHA (pochodzącego z pobliskiego Wymysłowa).

Jego dramatyczne losy opisał Pan Michał Kuna na podstawie udostępnionych mu materiałów  (osobistych wspomnień, notatek, kopii dokumentów oraz zdjęć ) przez  Pana Szymona Kocota ( sąsiada Władysława Kańtocha).


ŻOŁNIERSKIE LOSY – WŁADYSŁAWA KAŃTOCHA


Władysław KAŃTOCH, syn Józefa i Agnieszki – urodził się dnia 2.09.1915r. w Wymysłowie.

Do odbycia zasadniczej służby wojskowej został powołany w listopadzie 1938r. i otrzymał przydział do 4 komp. 50 Pułku Piechoty im. Fr. Nullo w Lublinie (siedziba Pułku – Kowel)

Po 1.09.1939r. tj. po wybuchu II Wojny Światowej, brał udział w walkach przeciwko wojskom hitlerowskim w ramach działań obronnych wyznaczonych dla macierzystej jednostki.

Po 17.09.1939r. w wyniku najazdu na ziemie polskie Armii Czerwonej został rozbrojony oraz wywieziony w głąb Związku Radzieckiego do miejsc internowania w różnych obozach jenieckich, m. in. w Zakorce (Ukraina), Terespolu i Starobielsku. Jako jeniec pracował m. in. przy budowie dróg w Zakorce oraz lotniska w Terespolu.

22.06.1941r. nastąpiła agresja Niemiec hitlerowskich na ZSRR,  w wyniku czego doszło do podpisania porozumienia między Rządem RP na uchodźstwie a Rządem Związku Radzieckiego (tzw. Układu Sikorski-Majski), a następnie do zawarcia Umowy Wojskowej (14.08.1941r.), dzięki której zaczęto tworzyć w Związku Radzieckim Armię Polską pod dowództwem zwolnionego z więzienia w Moskwie na Łubiance generała Władysława Andersa.

Warto zaznaczyć, że posiadane przez Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego dane szacowały liczbę wywiezionych do ZSRR Polaków na ponad 1,5 mln obywateli w tym ok. 300 tys. zdolnych do służby wojskowej.

Do formowanego Wojska Polskiego zaczęli napływać Polacy zwalniani z więzień, obozów jenieckich oraz z miejsc przymusowej pracy (w tym także ludność cywilna i dzieci)  niemal z całego terytorium Związku Radzieckiego.

Władysław KAŃTOCH po zwolnieniu z obozu w Starobielsku na mocy dekretu radzieckiego o tzw. amnestii przybył we wrześniu 1941r. do miejscowości Tockoje, gdzie formowała się m. in. 6 Dywizja Piechoty WP, do której został przydzielony.

Organizowanie kolejnych Dywizji Piechoty spowodowało decyzję władz radzieckich o zmianie miejsca postoju oddziałów Armii Polskiej i przesunięcie ich do azjatyckich republik ZSRR m. in. do Uzbekistanu (Szachrisabz). Tam, Władysław KAŃTOCH przebywał do dnia 25.08.1942r. - tj. do czasu tzw. drugiej części ewakuacji Armii Polskiej z terenu ZSRR. Następnie wraz z kolegami - żołnierzami oraz z osobami cywilnymi (polskimi uchodźcami) na statku „Kaganowicz” opuścił Związek Radziecki (port Krasnowodsk) i udał się przez Morze Kaspijskie do portu Pahlevi w IRANIE (dawna Persja).

Dalszą dyslokację, reorganizację oraz intensywne szkolenia wojskowe Armia Polska przechodziła już na Bliskim i Środkowym Wschodzie prawie do końca 1943r. wykonując jednocześnie różne zadania m. in. ochrona pól naftowych.

W tym okresie Władysław KAŃTOCH został przydzielony do 16 Batalionu 5 Kresowej Dywizji Piechoty jako strzelec.

Władysław Kańtoch ok. 1943r.

Od połowy grudnia 1943r. do końca lutego 1944r. 2 Korpus Polski został przerzucony na Półwysep Apeniński. Odnotowane jest, że dnia 21.02.1944r. Władysław KAŃTOCH wraz z 5 Kresową Dywizją Piechoty został przetransportowany z Port Saidu na ziemię włoską (Taranto).

W dniach 8 - 26 marca 1944r. przesunięto oddziały polskie w teren działań bojowych, podczas których został on ranny w nogi.

Następnie, po leczeniu – brał udział w Bitwie o Monte Cassino. W czasie natarcia dnia 12.05.1944r. został postrzelony w obojczyk.

17.07.1944r. brał udział w bitwie o wyzwolenie Ankony, a następnie w ciężkich walkach w Apeninie Emiliańskim oraz 12.04.1945r.  w bitwie o Bolonię.

Władysław Kańtoch z kolegami - Kampania Włoska

 

Poniżej - pamiątka spod Monte Cassino -zdjęcie  z gazetki frontowej.


Po zakończeniu wojny pozostał we Włoszech w składzie wojsk okupacyjnych. 15.10.1946r. został zdemobilizowany w Ośrodku Demobilizacyjnyn Nr.3 w Predappio (Włochy) - skąd został przewieziony do Wielkiej Brytanii, następnie korzystając z oferty pracy udał się do KANADY, gdzie został zatrudniony jako robotnik rolny na farmie.

Do ojczystego WYMYSŁOWA powrócił 31.01.1948r., gdzie założył rodzinę (żona Franciszka, z domu Szlęk) oraz podjął pracę w górnictwie do czasu przejścia na rentę/emeryturę - posiadał inwalidztwo II grupy. Był aktywnym członkiem Gminnego Koła ZBOWiD w Bobrownikach.
Dnia 7.05.1999r. decyzją Komendanta RKU Będzin – kapral rezerwy Władysław KAŃTOCH został mianowany na stopień plutonowego.

Uroczystości rocznicowe w Zabrzu ( lata dziewięćdziesiąte ) 

Pomnik Bohaterstwa Poległych w Bitwie pod Monte Cassino Żołnierzy 2 Korpusu Wojsk Polskich we Włoszech.

I znów ... pod Monte Cassino (lata dziewięćdziesiąte)


Władysław Kańtoch zmarł 7.09.2001r. - spoczął na  cmentarzu parafialnym w Siemoni.



Posiadał liczne odznaczenia polskie i brytyjskie:

  • Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino nr 18051
  • Medal za wojnę obronną 1939r.
  • Medal Wojska ( ustanowiony dekretem Prezydenta RP na Uchodźstwie za czyny dokonane w czasie II wojny światowej)
  • STAR 1939-45 (brytyjska gwiazda wojskowa za udział w II wojnie światowej)
  • WAR MEDAL 1939-1945 (brytyjskie odznaczenie wojskowe przyznawane osobom,które podczas II wojny światowej służyły w Siłach Zbrojnych Wielkiej Brytanii)
  • ITALY STAR (Gwiazda Włoch – brytyjskie odznaczenie wojskowe za udział w działaniach bojowych w ramach kampanii włoskiej w II wojnie światowej)

Odznaczenia powojenne:

  • Odznaka za rany i kontuzje
  • Srebrny Krzyż Zasługi
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski

Doświadczył dramatycznego losu polskiego żołnierza – tułacza.

Od pobytu na tzw.nieludzkiej ziemi w sowieckich łagrach

(od września 1939r. do października 1941r.)

poprzez Bliski i Środkowy Wschód (Iran, Irak, Palestynę, Egipt)

i całą Kampanię 2 Korpusu Polskiego we Włoszech (od 1941r. do 1946r.)

oraz emigrację w celach zarobkowych do 31.01.1948r.


Warto wspomnieć, że na sąsiednim cmentarzu parafialnym w Sączowie spoczywa również uczestnik Bitwy o Monte Cassino – st. saper Aleksander Pachuca (ur.11.12.1915r. -  zm.1.03.2010r.).


Walczyli dla nas, a naszym obowiązkiem jest ocalić od zapomnienia pamięć o Nich i przekazać ją następnym pokoleniom .

Wieczny odpoczynek racz im dać Panie....


Post scriptum:

Profesor Norman Davies, światowej sławy historyk i pisarz, w roku 2015, w którym to mija już 71 lat od najdonioślejszej na szlaku bojowym armii generała Andersa bitwy o Monte Cassino, przygotował niezwykłą publikację - bogato ilustrowany zdjęciami archiwalnymi i współczesnymi, dokumentami i mapami album poświęcony losom 2. Korpusu Polskiego oraz cywilnych uchodźców z ZSRR.

Autor rozpoczyna opowieść we wrześniu 1939, by wyjaśnić dlaczego setki tysięcy Polaków znalazło się nagle na Syberii i w innych dalekich terytoriach ZSRR. Następnie, podążając szlakiem armii generała Andersa, opisuje to wszystko,  co wydarzyło się w sytuacji szalejącej wojny, kiedy Polski nie było nawet na mapie Europy. Autor  szukał jej śladów, spotykał  się z rozsianymi po całym świecie, od Nowej Zelandii, poprzez Afrykę, Włochy, Izrael, Anglię, Meksyk uczestnikami tej epopei i ich potomkami, którzy po wojnie nie mieli gdzie wracać – ich Polska stała się fragmentem Związku Sowieckiego. Natrafił  na nieznane dotąd, unikalne dokumenty i zdjęcia, które wykorzystał w albumie.

Profesor Norman Davies wielokrotnie już udowodnił  że historia nie musi być nudnym zbiorem dat i wydarzeń. Wprost przeciwnie - może być pasjonującą przygodą intelektualną, która pozwala zapoznać się z przeszłością i jednocześnie lepiej zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość.

Książka, po raz pierwszy opisująca cały szlak armii Andersa, jest  już  dostępna  w sprzedaży - wszystkim zainteresowanym serdecznie polecamy.

" Chciałem pokazać ogromną różnorodność ludzi dowodzonych przez generała Andersa, a także niezwykły wachlarz ich uczuć i przeżyć, od rezygnacji i rozpaczy, przez strach, tęsknotę, ciężkie próby i poświęcenie, aż do ulgi i nadziei " -   Norman Davies.

Więcej informacji - http://www.armiaandersa.pl/


 
Drukuj PDF

Na początek:

Bardzo wzruszająca historia oświęcimskiego dziecka, odebranego matce przez Niemców, w obozie koncentracyjnym Auschwitz, któremu po wielu latach dane było odnaleźć swoją biologiczną matkę.

Materiał przygotowany został w oparciu o artykuł w "Życiu na gorąco" , oraz na podstawie informacji i zdjęć z prywatnego archiwum Pana Michała Kuny ( za co serdecznie dziękujemy).


Zaprezentowana historia,  to nie tylko powrót do tragicznej przeszłości, ale także dowód na to, że dramaty wywołane wojną są nadal żywe, nawet 70 lat po jej zakończeniu.


Historia prawdziwa - ludzkie losy.


Dzieciństwo Gienadija nie zaczęło się najlepiej. Urodził się we wsi pod Witebskiem kilka miesięcy przed wypowiedzeniem przez Niemcy wojny Związkowi Radzieckiemu. Jego ojca zmobilizowano, ślad po nim zaginął ( poległ pod Kaliningradem miesiąc przed końcem wojny). Gienadij z matką Zinaidą ukrywali się w lesie. Złapano ich i pół roku spędzili w więzieniu w Witebsku (bowiem mieszkańców wioski oskarżono o pomoc partyzantom).

We wrześniu 1943r. znaleźli się w transporcie do obozu zagłady w Auschwitz. Miesiąc później synka Zinaidy umieszczono w osobnym baraku. Czasem w nocy, kuląc się z zimna na drewnianej pryczy, zastanawiał się czy jego matka jeszcze żyje? I utwierdzał się w przekonaniu, że gdyby żyła, to na pewno starała by się go odnaleźć. Czy płakał ? Nie. Dzieci obozowe nie potrafiły płakać.

Z obozu zapamiętał niewiele: drewniane prycze i ludzi w białych fartuchach ( lekarzy przeprowadzających eksperymenty medyczne na więźniach), których bardzo się bał. Momentu, kiedy rozdzielono go z matką..... Nie, tego nie zapamiętał.

Po wyzwoleniu obozu w styczniu 1945r. z grupą dzieci, które przeżyły, trafił do prewentorium w Harburtowicach ( kilka dni wcześniej jego matkę wywieziono do obozu w Bergen-Belsen). Potem do domu dziecka w Buczu. Jedna z wychowawczyń - Halina (Helena ?) Gruszczyńska, szczególnie troskliwie się nim zaopiekowała. Myślała nawet o adopcji Gieńki, ale w końcu do tego nie doszło, a on trafił do kolejnego domu dziecka.

W domu dziecka - Gieńka w środku.

Gdy zaczynał naukę w technikum, wyrobił sobie metrykę. Nazwisko "pożyczył " od swej troskliwej opiekunki, swojego rodowego niestety nie zapamiętał. A imię Eugeniusz wybrał dlatego, że po zdrobnieniu przypominało jego  prawdziwe. W taki oto sposób stał się Eugeniuszem Gruszczyńskim - Polakiem.


Minęło kilka lat, Eugeniusz, student Politechniki Szczecińskiej, odwiedził Muzeum Auschwitz-Birkenau i obejrzał film nakręcony w dniu wyzwolenia obozu. I ten kadr - dziecko niesione na rękach przez więźniów. Tym dzieckiem był on. Tego dziecka od dawna poszukiwał Tadeusz Szymański - kustosz muzeum. Eugeniusz podał mu swój numer obozowy i prosił o odszukanie matki.

W 1965r. był już asystentem na uczelni, gdy przyszedł list. Od matki. Odnalazła go po 20 latach, bo zapamiętała jego obozowy numer z nieco zniekształconą ósemką.


Z matką Zinaidą Worobiow - odszukaną w Mińsku. Spotkaniu matki z synem towarzyszył tłum dziennikarzy.

Pierwsza rozmowa telefoniczna - ona płakała, on niewiele rozumiał po rosyjsku. Pojechał do Mińska. Na peronie przywitał go tłum dziennikarzy i ...matka. Wtedy to poznał swoje prawdziwe nazwisko - Gienadij Pawłowicz Worobiow. Matka opowiedziała mu, że robiła wszystko, aby zapamiętał choć swoje imię. Czuła, że mogą zostać rozdzieleni w obozie, więc powtarzała je jak mantrę, prosząc, by je zapamiętał. Ona zaś wykuła na pamięć jego obozowy numer: 149850. I tylko dzięki temu, po tylu latach mogli się odnaleźć.

Widzieli się kilkakrotnie. Najbardziej drażliwym tematem w ich rozmowach była kwestia powrotu Eugeniusza do jego pierwszej ojczyzny. Matka tego bardzo pragnęła, on w Szczecinie zapuścił korzenie, miał tu rodzinę ( żona, dwie córki)  i dobrą pracę na uczelni. Ona nie mogła widzieć jak dorastał. Jemu zabrakło uścisku matczynych rąk, kiedy tego najbardziej potrzebował - w dzieciństwie. Żadne z nich nie było temu winne, że rozdzieliła ich wojna i zły los. I tak musiało pozostać.

Zinajda Worobiow zmarła w 1993r.  Radziecki reżyser Siergiej Kołosow w 1974r. nakręcił, w oparciu o losy Eugeniusza Gruszczyńskiego, bardzo wzruszający film - " Zapamiętaj imię swoje".


 

Eugeniusz Gruszczyński, od wielu lat, przyjaźni się ze swoim kolegą z ławy szkolnej - Panem Michałem Kuną , którego wielokrotnie odwiedzał w Siemoni.

Dr inż. Eugeniusz Gruszczyński ze swoim bliskim kolegą z ławy szkolnej - Michałem Kuną w Siemoni ( ok.2005r.)


Zdjęcia udostępnione z prywatnego archiwum Pana Michała Kuny (Siemonia - 2011-2013)

 

Jako uzupełnienie powyższego tekstu przedstawiamy informację zamieszczoną w 33 numerze "Życia na gorąco" z dnia 18.08.2016r. na temat pobytu Ojca Św. w byłym obozie zagłady w Auschwitz. Dr inż. Gruszczyński był jedną z 12 osób – byłych więźniów tego obozu – którzy spotkali się wtedy z papieżem podczas milczącej ceremonii w Miejscu Pamięci.

" Podczas trzeciego dnia pobytu w Polsce (29.07.2016r.) - papież FRANCISZEK odwiedził były niemiecki obóz zagłady w Auschwitz. Przed blokiem 11 przywitał się z dwunastoma byłymi więźniami. Każdą z tych osób mocno uściskał i pobłogosławił. Potem Ojciec Święty postawił  przed Ścianą Straceń zapaloną świecę. Przekazał mu ją jeden z ocalałych więźniów -  Eugeniusz Gruszczyński ze Szczecina. Kiedyś był tylko obozowym numerem: 149850. Mówił, że spotkanie z Ojcem Świętym było dla niego wydarzeniem niezwykłym i ogromną radością. W Auschwitz bowiem stracił wszystko: szczęśliwe dzieciństwo, matkę, dom rodzinny, ojczyznę i własną tożsamość. Tego wszystkiego nigdy już nie odzyskał."


Obecnie dr inż. Eugeniusz Gruszczyński jest wiceprezesem Zachodniopomorskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów  RP i Byłych Więźniów Politycznych, w którym od kilku lat aktywnie działa na rzecz pomocy socjalnej, medycznej i prawnej członkom Związku, często w podeszłym już wieku.

 


Strona 3 z 3