STOWARZYSZENIE SIEMONIA - PRZESZŁOŚĆ TERAŹNIEJSZOŚĆ PRZYSZŁOŚĆ

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Drukuj PDF

27 stycznia - Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

 

27 stycznia jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu został uchwalony w 2005 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ.

To dzień pamięci o osobach pomordowanych w czasie II wojny światowej przez nazistowskie Niemcy, ale też przestroga przed nienawiścią, antysemityzmem i uprzedzeniami.

To właśnie 27 stycznia 1945 roku wyzwolono obóz Auschwitz-Birkenau, w którym byli więzieni i mordowani obywatele niemal wszystkich krajów okupowanych przez Niemców, w zdecydowanej większości Żydzi. Ponad 1,1 mln osób różnej narodowości nie doczekało wolności.

Główne uroczystości Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu odbędą się w poniedziałek na terenie dawnego obozu Auschwitz-Birkenau, który to stał się międzynarodowym symbolem zagłady. W tym roku mija dokładnie 80 lat od tego wydarzenia. Oprócz ocalałych i ich rodzin, udział w nich wezmą delegacje państwowe, przedstawiciele instytucji publicznych, goście z całego świata i mieszkańcy.

 

W tym miejscu warto przypomnieć wzruszającą serce, historię oświęcimskiego dziecka, odebranego matce przez Niemców, w obozie koncentracyjnym Auschwitz, któremu po wielu latach dane było odnaleźć swoją biologiczną matkę.

Materiał przygotowany został w oparciu o artykuł w "Życiu na gorąco" , oraz na podstawie informacji i zdjęć z prywatnego archiwum Pana Michała Kuny ( za co serdecznie dziękujemy).

Historia prawdziwa - ludzkie losy.


Dzieciństwo Gienadija nie zaczęło się najlepiej. Urodził się we wsi pod Witebskiem ( 14.03.1940r.) kilka miesięcy przed wypowiedzeniem przez Niemcy wojny Związkowi Radzieckiemu. Jego ojca zmobilizowano, ślad po nim zaginął ( poległ pod Kaliningradem miesiąc przed końcem wojny). Gienadij z matką Zinaidą ukrywali się w lesie. Złapano ich i pół roku spędzili w więzieniu w Witebsku (bowiem mieszkańców wioski oskarżono o pomoc partyzantom).

We wrześniu 1943r. znaleźli się w transporcie do obozu zagłady w Auschwitz. Miesiąc później synka Zinaidy umieszczono w osobnym baraku. Czasem w nocy, kuląc się z zimna na drewnianej pryczy, zastanawiał się czy jego matka jeszcze żyje? I utwierdzał się w przekonaniu, że gdyby żyła, to na pewno starała by się go odnaleźć. Czy płakał ? Nie. Dzieci obozowe nie potrafiły płakać.

Z obozu zapamiętał niewiele: drewniane prycze i ludzi w białych fartuchach ( lekarzy przeprowadzających eksperymenty medyczne na więźniach), których bardzo się bał. Momentu, kiedy rozdzielono go z matką..... Nie, tego nie zapamiętał.

Po wyzwoleniu obozu w styczniu 1945r. z grupą dzieci, które przeżyły, trafił do prewentorium w Harburtowicach ( kilka dni wcześniej jego matkę wywieziono do obozu w Bergen-Belsen). Potem do domu dziecka w Buczu. Jedna z wychowawczyń - Halina (Helena ?) Gruszczyńska, szczególnie troskliwie się nim zaopiekowała. Myślała nawet o adopcji Gieńki, ale w końcu do tego nie doszło, a on trafił do kolejnego domu dziecka.

W domu dziecka - Gieńka w środku.

Gdy zaczynał naukę w technikum, wyrobił sobie metrykę. Nazwisko "pożyczył " od swej troskliwej opiekunki, swojego rodowego niestety nie zapamiętał. A imię Eugeniusz wybrał dlatego, że po zdrobnieniu przypominało jego  prawdziwe. W taki oto sposób stał się Eugeniuszem Gruszczyńskim - Polakiem.


Minęło kilka lat, Eugeniusz, student Politechniki Szczecińskiej, odwiedził Muzeum Auschwitz-Birkenau i obejrzał film nakręcony w dniu wyzwolenia obozu. I ten kadr - dziecko niesione na rękach przez więźniów. Tym dzieckiem był on. Tego dziecka od dawna poszukiwał Tadeusz Szymański - kustosz muzeum. Eugeniusz podał mu swój numer obozowy i prosił o odszukanie matki.

W 1965r. był już asystentem na uczelni, gdy przyszedł list. Od matki. Odnalazła go po 20 latach, bo zapamiętała jego obozowy numer z nieco zniekształconą ósemką.


Z matką Zinaidą Worobiow - odszukaną w Mińsku. Spotkaniu matki z synem towarzyszył tłum dziennikarzy.

Pierwsza rozmowa telefoniczna - ona płakała, on niewiele rozumiał po rosyjsku. Pojechał do Mińska. Na peronie przywitał go tłum dziennikarzy i ...matka. Wtedy to poznał swoje prawdziwe nazwisko - Gienadij Pawłowicz Worobiow. Matka opowiedziała mu, że robiła wszystko, aby zapamiętał choć swoje imię. Czuła, że mogą zostać rozdzieleni w obozie, więc powtarzała je jak mantrę, prosząc, by je zapamiętał. Ona zaś wykuła na pamięć jego obozowy numer: 149850. I tylko dzięki temu, po tylu latach mogli się odnaleźć.

Widzieli się kilkakrotnie. Najbardziej drażliwym tematem w ich rozmowach była kwestia powrotu Eugeniusza do jego pierwszej ojczyzny. Matka tego bardzo pragnęła, on w Szczecinie zapuścił korzenie, miał tu rodzinę ( żona, dwie córki)  i dobrą pracę na uczelni. Ona nie mogła widzieć jak dorastał. Jemu zabrakło uścisku matczynych rąk, kiedy tego najbardziej potrzebował - w dzieciństwie. Żadne z nich nie było temu winne, że rozdzieliła ich wojna i zły los. I tak musiało pozostać.

Zinajda Worobiow zmarła w 1993r.  Radziecki reżyser Siergiej Kołosow w 1974r. nakręcił, w oparciu o losy Eugeniusza Gruszczyńskiego, bardzo wzruszający film - " Zapamiętaj imię swoje".


 

Eugeniusz Gruszczyński, od wielu lat, przyjaźni się ze swoim kolegą z ławy szkolnej - Panem Michałem Kuną , którego wielokrotnie odwiedzał w Siemoni.

Dr inż. Eugeniusz Gruszczyński ze swoim bliskim kolegą z ławy szkolnej - Michałem Kuną w Siemoni ( ok.2005r.)


Zdjęcia udostępnione z prywatnego archiwum Pana Michała Kuny (Siemonia - 2011-2013)

 

Jako uzupełnienie powyższego tekstu przedstawiamy informację zamieszczoną w 33 numerze "Życia na gorąco" z dnia 18.08.2016r. na temat pobytu Ojca Św. w byłym obozie zagłady w Auschwitz. Dr inż. Gruszczyński był jedną z 12 osób – byłych więźniów tego obozu – którzy spotkali się wtedy z papieżem podczas milczącej ceremonii w Miejscu Pamięci.

" Podczas trzeciego dnia pobytu w Polsce (29.07.2016r.) - papież FRANCISZEK odwiedził były niemiecki obóz zagłady w Auschwitz. Przed blokiem 11 przywitał się z dwunastoma byłymi więźniami. Każdą z tych osób mocno uściskał i pobłogosławił. Potem Ojciec Święty postawił  przed Ścianą Straceń zapaloną świecę. Przekazał mu ją jeden z ocalałych więźniów -  Eugeniusz Gruszczyński ze Szczecina. Kiedyś był tylko obozowym numerem: 149850. Mówił, że spotkanie z Ojcem Świętym było dla niego wydarzeniem niezwykłym i ogromną radością. W Auschwitz bowiem stracił wszystko: szczęśliwe dzieciństwo, matkę, dom rodzinny, ojczyznę i własną tożsamość. Tego wszystkiego nigdy już nie odzyskał."

Obecnie dr inż. Eugeniusz Gruszczyński jest wiceprezesem Zachodniopomorskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów  RP i Byłych Więźniów Politycznych, w którym od kilku lat aktywnie działa na rzecz pomocy socjalnej, medycznej i prawnej członkom Związku, często w podeszłym już wieku.

Post scriptum:

Śp. dr inż. Eugeniusz Gruszczyński

14.03.1940r -  10.02.2023r.

 


Urna z prochami spoczęła w Kwaterze Kombatantów Cmentarza Centralnego w Szczecinie 17 lutego 2023r.

Cześć Jego Pamięci!

Jego przyjaciela - śp. Michała Kunę ( 19.09.1940r - 16.04.2023r.) pożegnaliśmy dwa miesiące później (20.04.2023r.)

Spoczął na cmentarzu parafialnym przy kościele pw. św. Jakuba w Sączowie.

Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie...